Jak zmieniła się moja pielęgnacja pod wpływem blogowania? Jak było a jak jest?

By Rupieciarnia drobiazgów - 19:29

Kiedy kilka tygodni temu zapytałam Was czy chcecie taki wpis na blogu to ponad 90 % kliknęło w ankiecie na 'tak'. Sporo czasu zabierałam się do niego i naprawdę ciężko mi było ubrać w słowa jak zmieniło się moje podejście do pielęgnacji twarzy przez te 4 lata blogowania, no cóż skromnie mówiąc ciężko mi powiedzieć, że przez te lata dojrzałam i jestem świadoma tego co 'kładę' na tą moją piękną facjatę ;D. Więc jest powoli i z trudem , wypisałam wszystko jak na spowiedzi ;)


Co powinnam powiedzieć o swojej cerze? Może zacznę od tego jaka była zanim zaczęłam blogować - okropna, mieszana, bywała i tłusta i nie będę ukrywać miałam pryszcz na pryszczu. Były momenty, że całe lico było w 'paskach' od drapania, masa krost i bąbli ropnych i za przeproszeniem wtedy miałam gdzieś swoją pielęgnację. W tamtym czasie wystarczyło mi szare mydło i ... woda. To wszystko, żadnego toniku, żadnego kremu pod paczadełko , nul, zero, nic . Oprócz mydła gęsto często sięgałam po maść ichtiolową i cynkową (cynkową mam do dziś). Ogólnie rzecz biorąc nie robiłam nic dobrego dla swojej cery, kompletna olewajka no bo po co ja mam się starać? Takie błędne koło - ja nie robiłam nic więc moja cera , cóż wyglądała jak ... ścierwo.
Wtedy też szeroko zachwalana była maść Benzacne (jeśli dobrze myślę) i oczywiście, miałam, mama mi kupiła i o losie najgorsze gówno świata. 3 miesiące leczenia się antybiotykiem bo dzięki tej maści wszystko co było na twarzy stało się ropne ;/. I drugim największym błędem ówcześnie było robienie samodzielnie maseczki z drożdży bo 'ponoć dobra' ekhem i znowu zamiast być lepiej miałam tylko kaszkę na mordce buuuuuu!

Tak czy siak było źle. Strasznie źle. Pierwszym takim milowym krokiem, który wszystko naprawił (zbiegł się z blogowaniem) była antykoncepcja... którą sama sobie dobrałam ;D. Dosłownie poszłam do ginekologa, powiedziałam że chcę tabletki i mi zapisał takie jak chcę - najpierw Yasminelle, które problem trądziku wyeliminowały do zera. Kiedy już tego się pozbyłam przeszłam na tańsze Microgynom i nawet po ich odstawieniu moja cera czuje się świetnie, nie ma problemów (no chyba, że jak hormony szaleją). Zostało mi tylko dobranie pielęgnacji i ... popłynęłam ;)



#kremy / maseczki / sera

W końcu moja łazienkowa półka wypełnia się buteleczkami, słoiczkami i tubkami pełnymi cudownych kremów/mazi/ eliksirów które tylko mnie upiększają. Przez blogowanie poznałam, że moja cera strasznie uwielbiam witaminę C (ale to chyba ma każda buzia), uwielbia wszystkie kremy/ sera/ maski, które mają efekt 'rozświetlenia'. Coraz częściej unikam produktów, które mają matowić bo to zupełnie teraz mi jest niepotrzebne. Wielkim przełomem okazało się pójście w droższe marki i co dosłownie ma zbawienny wpływ. Mówcie co chcecie, że silikony , parafina i inne takie ale po swojej buzi widzę cholernie dobry efekt i pozytywną reakcję na wyższą półkę.
Niestety okazuje się, że moja cera jest tak kapryśna że nie znosi naturalnych kremów (pamiętacie moją przygodę z Sylveco?) i dosłownie tego unikam jak ognia. Fajnie, że natura bla bla ale sorry nie dla mnie ;).
Oczywiście nie jest tak, że ciągle kupuję droższe kremy - nie, nie mam też perełki za grosze i jestem w pełni zadowolona! ;) Wielką zmianę wprowadziłam w pielęgnację okolic oczu i tu muszę powiedzieć, że teraz bez kremu pod paczadełko ani rusz! Tutaj daję sobie pełne pole popisu - od najtańszej półki np. Ziaja po droższą Clinique a to tylko z tego względu, że jedyny problem jaki mam z tą okolicą to .. drobne linie !
Będąc w gimnazjum / liceum jedyną maseczką, którą wtedy miałam był bodajże żel / maska Garniera (taka 3 w 1) i ówcześnie żadnej inne maseczki nie dopuszczałam do głosu. Teraz zmieniam je notorycznie: od tych koreańskich w płachcie, po błotne, z węglem, oczyszczające czy też nawilżające. Strasznie uwielbiam maseczki, które oczyszczają tak wiecie 'aż skóra skrzypi' i naprawdę, z ręką na sercu staram się nakładać maskę chociaż te dwa razy w tygodniu. Nie powiem bo ostatnio to się lubuję w maseczkach z Fitokosmetiki ;D. I chyba nie ma osoby która nie lubi masek z glinką? Jest mi obojętne jaką glinkę mam praktycznie każda daje radę u mnie (choć ta czarna z Fitokosmetik używana w nadmiarze może przesuszać - a to cena za porządne oczyszczanie).
Moje hity:
- Liq CC Serum ---> klik
- Clinique Pep - Start ---> klik
- Clarins Eclat du Jour ---> klik
- Bania Agafii maska dziegciowa ---> klik
- Mincer Pharma ---> klik

#demakijaż

O ile kiedyś wystarczyła woda i mydło (to nic, że szczypało w paczadełka :D) to teraz na półce muszę mieć jakiś płyn micelarny. I chociaż lubię micele to największą miłością darzą mleczka oczyszczające - zdaję sobie sprawę, że wiele osób ich nie lubi ale ja naprawdę je kocham i na razie znalazłam tylko jedno, które w pełni mnie zadowoliło. Jeśli chodzi o micele nie będę ukrywać, że najlepszym w tej dziedzinie jest legendarna Bioderma chociaż płyn micelarny z węglem marki Sephora równie pięknie się spisuje! ;) Nie lubię natomiast oczyszczania twarzy olejkami, płynami dwufazowymi po prostu nie lubię takiej tłustości na swojej buzi a większość dwufaz podrażnia mi paczadełka ;(. Jedyne czego jeszcze nie wypróbowałam to balsam / masło do demakijażu :D
Moje hity:
- woda micelarna Węgiel ---> klik
- mleczko Dermedic Clinical Regenist ---> klik
- Bioderma Sensibio H2O ---> klik



#oczyszczanie /tonizowanie

Monotonia. W tym aspekcie jestem bardzo przewidywalna i wbrew pozorom nie mam pięciu różnych kosmetyków do użytku na rano jak i na wieczór. Jedynie rankiem sięgam po mydło Dove  (jedne z tych, które mnie nie przesuszają) lub po mydło szare ;D. Były żele, kremy, olejki i inne cuda co człowiek nie zliczy. Niestety nie znalazłam jeszcze produktu, który do mycia buźki będzie perfekcyjny i który stanie się w tej kwestii hitem, zawsze ale to zawsze mam tu jakieś 'ale'. Zazwyczaj większość żeli / kremów czy innych specyfików jest dobra/ poprawna/ robiąca to co musi i nic poza tym. Jednak poszukiwania ciągle trwają i się nie poddaję ;D . Zdarzyło mi się, że niektóre produkty były dla mnie za mocne (używane dzień w dzień) i niestety mimo, że dla mojej cery to jednak potrafiły okropnie mi przesuszyć buzię. Praktycznie w kwestii oczyszczania nie wybrzydzam i sprawdzam to co mam 'na stanie' lub dostanę na tej mojej wsi.
Tonizowanie - i tu mam dwóch faworytów, dwa zachwyty i dwie miłości i naprawdę tutaj się niczego nie czepiam bo tonik schodzą mi jak woda ;). Może raz się zdarzył jakiś bubel (z Ziaji) ale nic poza tym . Najważniejsze, że jakiś tonik zawsze mam i choć kiedyś uważałam go za produkt zbędny (bo co on przecież takiego robi? ) to teraz moja półka bez niego się nie obejdzie.
Wielką rewolucją była dla mnie szczoteczka do oczyszczania twarzy (a swoją bardzo kocham ) oraz gąbka Konjac. Oba te produkty spisują się rewelacyjnie.
Moje hity:
- mydło Hagi ---> klik
- Vianek tonik/ mgiełka ---> klik
- mgiełka Sampar ---> klik

#peelingi/ bibułki / próbki

Zawsze było tak - wszystkie próbki oddawałam siostrze a sobie zostawiałam jedną. Teraz próbki zużywam regularne - to co mi przypadnie do gusty wpisuję na listę 'do głębszego zapoznania się'. Staram się używać i je 'zużywać' choć każdy wie jak to bywa z próbkami. Dzięki temu wiem że np osławiona maska Glam Glov (biała) nie jest dla mojej cery - nie wiem co w iej ciekawego skoro ja myślałam że mi się twarz pali ;D
Widoczne na zdjęciu bibułki, to mój pierwszy produkt tego typu i tak naprawdę one u mnie tylko leżą :D Nie potrzebuję matowienia ale z ciekawości sprawdziłam jakie one są i nie rozumiem fenomenu takiego produktu (choć osoby z tłustą cerą są pewnie zadowolone z takiego pomocnika) tak czy siak dla mnie to taki kawałek 'gazety' ;D.
Wracając do mojej pielęgnacji to jedyną z nielicznych rzeczy które mogłabym robić cały czas to .. peeling! Należę do grona osób, które ten zabieg mogłyby wykonywać dzień w dzień i naprawdę, z ręką na sercu nic tak bardziej mnie nie relaksuje niż 'ostry zdzierak' :D. O ile na naszej półce kosmetycznej nie znalazłam żadnego peelingu godnego miana 'cholera dobry jest' to w azjatyckiej pielęgnacji już tak i obecnie to mój nr 1! ;) Nie będę ukrywać - nie lubię kawy, jej zapach powiedzmy, że toleruję ale kawowy sypki peeling na buzię? O mamo efekt powalający! ;)
Moje hity:
- Dr G Crystal Deep peeling ---> klik
- BodyBoom peeling kawowy ---> klik



#walka z niedoskonałościami

Jedyni nieprzyjaciele pokazuję mi się teraz w 'kobiece dni' i tylko wtedy potrzebuję czegoś co pomoże mi się szybko z nimi uporać. Musicie wiedzieć, że miałam (czasem nadal mam) manię drapania i wyciskania ... Jednak gdy nad tym zapanuję to pierwszym produktem po który sięgam jest maść cynkowa! Od lat jestem jej wierna i nie zamienię na nic innego! Kultowy krem LRP jest genialny! Tylko mam z nim poważny problem: czasem mi się roluje na buzi ;( i niestety przy częstszym stosowaniu skubaniec przesusza ;/

#czego mnie nauczyło blogowanie?

Po pierwsze stosowania serii kosmetyków. Nie zawsze zdarza mi się skusić na jedną linię pielęgnacyjną ale jeśli już to robię to zawsze efekt jest zdumiewający . Jak widzicie w pogotowaniu mam serię z aloesem i ufam, że spisze się mi dobrze ;)
Po drugie blogowanie nauczyło mnie podstawowej zasady: mniej znaczy lepiej. Obecnie używam tylko kremu 'booster blasku' kremu pod paczadełko, peeling, maseczka, tonik i żel do oczyszczania. Nie dokładam nic poza tym jedno się skończy na jego miejsce idzie nowe  I tak do azjatyckiej pielęgnacji nadal mi daleko ;D
Kiedy moja cera jest w takim stanie, że nie wiem co z nią zrobić to robię 'bezkremowe noce' i naprawdę to działa! Wtedy rezygnuję z całej pielęgnacji, ok myję buzię i to wszystko - nie ma toniku, nie ma kremu, nie ma serum. Wszystko idzie w odstawkę i zostaje mi tylko mycie .



#czego nie lubię

Moja buzia jest dość wybredna  i nie lubi zbytnio naturalnej pielęgnacji. Nie znosi też produktów z olejem kokosowym, z arganem, ślimakiem czy też tych silnie nawilżających. Wybrednie podchodzi do półki z kosmetykami 'do każdego rodzaju cery' bo zwyczajnie nic jej nie leży. Nie lubimy tłustych olejków i ziołowych specyfików (czasem robimy tu wyjątki) i nie znosimy produktów do pielęgnacji twarzy pachnących lawendą! Maki w płachcie są fajne ale nie czaruję nie są moim ulubionymi ;)

Jak jest teraz? A no tak i obecnie moja cera jest mieszana w kierunku normalnej i wygląda dobrze, ba nawet cholernie dobrze a liczbę produktów, które używam mogę policzyć na palcach jednej ręki! Można? Można ;)

A Was jak zmieniło blogowanie do kwestii pielęgnacji twarzy?:)

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze